W tym czasie szacowano, że ponad połowa ruchu między komputerami w Europie i Azji odbywała się przez USA. Ale główne łącza Sieci na Starym Kontynencie miały dziesięć, a niejednokrotnie nawet trzysta razy mniejszą przepustowość niż amerykańskie. Firmy tworzące infrastrukturę dużo więcej inwestowały w połączenia ze Stanami Zjednoczonymi niż w te działające wewnątrz krajów. Czasem dochodziło do paranoi. W Niemczech klienci Deutsche Telekom, największego ISP w Europie, łączyli się z zasobami serwerów większości mniejszych niemieckich firm internetowych, dwukrotnie przekraczając ocean. Wynikało to z braku bezpośredniego połączenia między siecią DT a resztą komercyjnego Internetu w tym kraju.
